Używamy plików Cookies dla zapewnienia poprawnego działania strony. Zgodnie z prawem, musimy zapytać Cię o zgodę. Proszę, zaakceptuj pliki Cookies i pozwól tej stronie działać poprawnie.
Korzystając z naszej strony akceptujesz zasady Polityki Prywatności.

Wyszukaj na naszej stronie

 
 
wtorek, 11 wrzesień 2012 10:00

Czy grożą nam „złote spódniczki”? Wyróżniony

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Czy grożą nam „złote spódniczki”? © liv friis-larsen - fotolia.com

W październiku 2012 roku komisarz Unii Europejskiej ds. sprawiedliwości Viviane Reding planuje przedstawić projekt nowego prawa regulującego parytety płci dla spółek publicznych. Zgodnie informacjami udostępnionymi przez autorkę projektu, spółki publiczne byłyby zobowiązane do zapewnienia kobietom co najmniej 40% miejsc w radach nadzorczych. Projekt budzi duże kontrowersje, jego wprowadzeniu sprzeciwia się m.in. Connie Hedegaard – komisarz ds. klimatycznych oraz Catherine Ashton – szefowa dyplomacji UE. Mimo to nie stanowi on novum dla przepisów niektórych państw europejskich, które wprowadziły już podobne regulacje do swoich ustawodawców. Za przykład mogą posłużyć m.in. Francja, Włochy czy Hiszpania.

Prekursorem wprowadzania parytetów było jednak Królestwo Norwegii. Twórcą norweskiej ustawy był konserwatysta, Ansgar Gabrielsen (minister gospodarki w latach 2001-2004). Regulacja w praktyce weszła w życie 1 stycznia 2008 r. Spółki publiczne zostały w niej zobowiązane do zagwarantowania 40% miejsc w styre – odpowiednikach polskich rad nadzorczych - pod groźbą kary pieniężnej.

Norweska regulacja zakończyła się pozornym sukcesem. Wprawdzie osiągnięte zostały zakładane limity, ale nie wiązało się to ze znaczącym realnym wzrostem zatrudnienia i udziału kobiet w składach rad nadzorczych. Wymuszone przez ustawodawcę limity zostały osiągnięte poprzez manipulacje wielkością organów spółki (np. zmniejszenie składu osobowego styre) oraz wykształcenie się specyficznej grupy określanej przez media mianem „złotych spódniczek”.

„Złote spódniczki” stanowią grupę kobiet, których zadaniem jest wypełnienie liczebnego składu organów spółek publicznych w ten sposób, aby został osiągnięty wymagany parytet 40% kobiet w ramach tego ciała. Regulacja dążąca do sztucznie stymulowanego wzrostu udziału kobiet w radach nadzorczych doprowadziła do sytuacji, w której kobiety „kolekcjonują” stanowiska w radach nadzorczych. Rekordzistka zasiada w ponad radach 30 spółek. Zasiadanie w tak wielu organach uniemożliwia faktyczne wykonywanie funkcji nadzorczych.

Polskie ustawodawstwo nie przewiduje obowiązku zagwarantowania minimalnej reprezentacji którejkolwiek z płci w ramach organów spółek.

Zagadnienie sprawowania przez kobiety funkcji członków organów spółek zostało uregulowane w Zasadach Dobrych Praktyk stanowiących załącznik do uchwały Rady Giełdy nr 20/1287/2011 z dnia 19 października 2011 r.. Zawarte tam regulacje dotyczą spółek notowanych na warszawskiej giełdzie i nie są wiążące w powszechnym znaczeniu tego słowa. Stanowią tzw. soft law, a więc regulacje, których nie można egzekwować za pomocą mechanizmów prawnych. Praktyka rynkowa wykształciła model comply or explain, zgodnie z którym spółka powinna albo zastosować się do istniejących zasad dobrych praktyk albo wyjaśnić odstąpienie od stosowania przewidzianych tam zasad postępowania. Wprawdzie samo przestrzeganie zasad dobrych praktyk nie jest konieczne do prowadzenia działalności gospodarczej, ustawodawca wymaga jednak umieszczenia informacji o stosowaniu się lub nie do tego norm. Stosowanie zasad corporate governance wzmacnia z zasady wiarygodność spółki w obrocie.

Zasady dobrych praktyk GPW w brzmieniu obowiązującym od 1 stycznia 2012 r. nie zawierają nakazu stosowania parytetów, natomiast punkt I.9 zasad rekomenduje takie kształtowanie składów organów spółek, które pozwoli na zrównoważony udział obu płci, nie precyzując jednak tego pojęcia. Zapis punktu I.9 zasad należy postrzegać w kontekście regulacji punktu  I.6, który niejako na pierwszym miejscu stawia nie płeć członka/członkini organu, lecz jego/jej wiedzę i doświadczenie. Wydaje się, że to właśnie te kryteria powinny decydować o wyborze kadry zarządzającej i nadzorującej działalność spółki, nie zaś przesłanki polityczne.

Przyjęcie elastycznego rozwiązania stosowanego w Polsce pozwala na uniknięcie patologii „złotych spódniczek” oraz pozwala na faktyczny udział kobiet w sprawowania funkcji członkiń organów w spółkach publicznych. Rola państwa i organów Unii Europejskiej powinna polegać na nadzorowaniu przestrzegania przepisów dotyczących niedyskryminacji, nie zaś na sztucznym tworzeniem parytetów.

Czytany 6765 razy
Reklama:
Najnowsze